Będąc w bitcoinowym klinczu – co robić?
Nie do pozazdroszczenia jest sytuacja, w której znaleźli się spekulanci grający na rynku kryptowalut. Pokładali oni ogromne nadzieje na zysk wierząc w domniemaną siłę bitcoina. Miał być ostoją dla nieprzewidywalnych rynków akcji i niskooprocentowanych obligacji. Wierzono, że będzie tamą chroniącą oszczędności przed inflacją.
O spekulantach i nie tylko
Dziś jedyne co mogą robić spekulanci to biernie przyglądać się wykresom, na których bitcoin podskakuje i opada niczym smażony boczek. Ostatnie roszady w tym temacie opisywał z dogłębniejszą analizą fachowców portal www.bitkojn.pl. Dużo z tego podrygiwania nie będzie, a jeśli nawet znów wiara spekulantów go wskrzesi, to jego spadki będą jeszcze bardziej spektakularne.
Sytuacja taka przypomina klasyczny klincz. Sprzedaż bitcoina, to ogromne straty, pozostawienie go w swoim portfelu może skończyć się jeszcze gorzej. Niestety dobrego wyjścia z sytuacji nie ma. Jedyna nadzieja, że będzie rósł on razem z hossą na S&P 500, która w końcu nadejdzie. Jednak i tu pojawia się ogromne ryzyko, że znów wiele osób uwierzy, że pieniądz bez pokrycia będzie środkiem płatniczym i ostoją gospodarki. Wiele osób w nadziei na odwrócenie trendu dokupuje dziś tą kryptowalutę. Przypomina to gaszenie pożaru benzyną. Część osób wycofała się z rynku godząc się na straty i wyprzedając bitcoina ze swoich portfeli.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że zniechęcą się do inwestycji na długie lata. Porównując to do walki bokserskiej, widzimy klasyczny nokaut jaki zafundował bitcoin inwestorowi po wyjściu z klinczu. Najczęściej jednak impas kryptowalutowy trwa w najlepsze i nie zanosi się na jego szybki koniec. Jedyny plus obecnej sytuacji to spadek do zera postów na portalach społecznościowych serwowanych nam przez proroków przepowiadających nowy porządek świata w oparciu o nową walutę. Ci milczą jak zaklęci i oby tak pozostało jak najdłużej.